Ma-"Góra" tylko ktora
Piątek, 22 kwietnia 2011 | dodano: 22.04.2011 |
Komentarze(0)
51.28 km |
27.00 km teren |
03:17 h |
15.62 km/h |
| MaxV: 51.09 km/h |
|
Rower: Salamandra |
Ojojoj wszystko mnie boli. Trasa bardzo terenowa: dużo podjazdów, zjazdów, kamieni, gałęzi i zwalonych drzew.
Wystartowałem około 13 i według planu pojechałem trasa maratonu z 2009. Podjazd na Łysule wchodzi pięknie, ale jeszcze przed szczytem, na mały zjeździe robię OTB. Tak to jest jak się patrzy za szlakiem, a nie na drogę - wpadłem do koleiny, szlak odbijał w lewo, wiec skręciłem - kolo zblokowało, a ja zrobiłem piękne salto i wylądowałem na plecach (w koszulce miałem miedzy innymi skuwacz, imbusy i klucze od domu), wiec lądowanie było bolesne.
Na zjeździe strasznie dużo błota, a po wyjeździe z lasu tragedia - ktoś zrobił sobie drogę z potłuczonych luźno poukładanych betonów - istny slalom. W Męcinie Wielkiej wpadam na asfalt - aż 0.5km, bo w Wapiennem skręcam w prawo na fajny utwardzony podjazd pod Kamienną Górę (zgodnie z trasa maratonu). Na zjeździe trochę przyciskam, droga jak marzenie, a na dole male orzeźwienie - 2 przejazdy przez Sękówke. W Bodakach odbijam w lewo (maraton prowadził w prawo - przynajmniej mega) i po asfalcie dojeżdżam do Bartnego, skąd szuterkiem na przeł. Majdan. Tu zaczyna sie jazda pod gore - dokladnie Magure Watkowska. Poczatek spokojnie, spotykam miejscowego, z ktorym chwile rozmawiam (znalazl ladny rog jelenia); potem robi sie stromo i kamieniscie, ale nie odpuszczam i na jedynce spokojnie sie wtaczam - do czasu. Nie wiem jak, ale jakos tylne kolo ucieklo i wyladowalem na ziemi po raz drugi - tym razem potłukłem prawe kolano. Od tego momentu kawalek prowadzilem, kawalek jechalem. Jakies 10 metrow od szczytu (gdy akurat jechalem) spotkalem sie z ziemia po raz trzeci - ostatni. Postawilem rower pionowo na tylnym kolei mialem do wyboru lot w tyl (w dol) lub w bok. Wybralem mniejsze zlo i polecialem w lewo, zeby bylo symetrycznie - na lewe kolano:). Na gorze pamiatkowy wpis, Snickers i do domu.
Jazda szlakiem do Wapiennego byla tragiczna: masa polamanych drzew, galezi i kamieni - wszystko to wplatywalo sie w kola i przerzutki (straty jedna pogieta szprycha). Na szczescie ten odcinek pokonuje juz bez zadnej gleby. Z Wapiennego asfaltem przez Sekowa do Gorlic.