Poniedziałek, 7 czerwca 2010 | dodano: 07.06.2010 |
Komentarze(2)
133.42 km |
0.00 km teren |
05:30 h |
24.26 km/h |
| MaxV: 52.18 km/h |
|
Rower: MONTANA |
Poczatek tygodnia, a wiec jazda do Krakowa.
Pobudka 4.30, pakowanie, rzut oka na wschod slonca, a o 5.00 jazda. Najpierw po Anne S., ktora miala mi kawalek towarzyszyc, jednak zrezygnowala. Podjazd za Jurkowem z blata, zjazd na luzie, bo straszne wyboje, potem spokojne 32-35km/h do Brzeska, a nastepnie krajowa 4 do Bochnii. Samopoczucie ok, tempo tez. Na stacji przerwa na bananka. Tak jak ostatnio z Krakowa, tak i dzis pojechalem przez Klaj, jednak cos bylo nie tak - zaczalem wysiadac, kryzys na calego - przyczyna: slonce, straszny upal i do tego niewygodny plecak. Ledwo mecze 25km/h, za Niepolomicami troszke przyspieszam, a na Igolomskiej mimo, ze kompletnie nie ma sil, utrzymuje ponad 30km/h. W Krakowie jak zwykle ogien, bo na dwupasmowce tak trzeba. Do mieszkania wpadam nieprzytomny, biore blyskawiczny, zimny prysznic i na autobus. Po drodze telefon do domu ze zyje. Na wyklad wpadam lekko spozniony, zdazylem nawet na liste, ale bylem juz podpisany:).